Olsztyn24

Olsztyn24
17:39
22 grudnia 2025
Franciszki, Honoraty

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

NGO

BWA

MBpG

MWiM

MBP

WBP

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Marek Książek | 2008-04-06 22:23

Tajemnicze samobójstwa w więzieniach

Olsztyn
Więzienna cela

Drugi z porywaczy Krzysztofa Olewnika popełnił samobójstwo w celi płockiego więzienia późnym wieczorem w piątek (4.04). Pierwszy powiesił się w czerwcu zeszłego roku w dobrze strzeżonej i monitorowanej celi olsztyńskiego aresztu.

Obaj znali się od dawna. Wojciech Franiewski (rocznik 1960) był notorycznym kryminalistą, a w chwilach wolności prowadził w Warszawie z młodszą o 13 lat żoną Katarzyną warsztat i wynajem samochodowych przyczep.

Podczas kolejnej odsiadki zgadał się z mieszkańcem Drobina Ireneuszem Piotrowskim, że w jego wsi pod Płockiem żyje zamożna rodzina Włodzimierza Olewnika, potentata w przetwórstwie mięsnym.

Początkowo Franiewski planował odebrać od Olewnika większą ilość wędlin i mu za nią nie zapłacić. Ale w tym czasie w przestępczym światku zaczęły być modne porwania. Taka fala porwań przeszła m.in. przez Olsztyn.

Po wyjściu z więzienia Franiewski zorganizował grupę przestępczą, w której czołową rolę odgrywał jego kumpel ze stolicy, niekarany Sławomir Kościuk, bagażowy LOT na warszawskim Okęciu.

Porwanie 25-letniego wówczas Krzysztofa Olewnika, który miał już własną firmę, nastąpiło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku prosto z jego domu, co nie było typową metodą kidnapingu.

Dalsze zdarzenia do tej pory wywołują zdziwienie mediów i rozpacz rodziny. Bandyci mieli z nią kontakt telefoniczny przystawiając do słuchawki nagranie z głosem Krzysztofa. W różne miejsca podkładali też listy pisane jego ręką.

Taka zabawa w kotka i myszkę trwała dwa lata, ponieważ porywacze chcieli uśpić czujność policji. I to im się udało. Gdy siostra ofiary wraz z mężem wyrzucali na Trasie Toruńskiej w Warszawie 300 tys. euro okupu, policji tam nie było.

Bandyci nie uwolnili jednak Krzysztofa, a poinformowali rodzinę, że zostanie ukarana za błędy popełnione podczas przekazywania okupu i Krzysztof nie da znaku życia przez następne dwa lata.

Ale i po upływie tego terminu porwany się nie odezwał. Rodzina, zwłaszcza siostra Danuta, wychodziła ze skóry, żeby przekonać policję i warszawską prokuraturę do skuteczniejszych poszukiwań. Bez rezultatu.

Co więcej, prokuratorzy sugerowali, że to samoporwanie, w którym pomagała bratu Danuta Olewnik. Na dodatek został skradziony policyjny samochód z 16. aktami tego śledztwa.

Dopiero interwencja ówczesnego prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka spowodowała przeniesienie sprawy do Olsztyna, co stało się w maju 2006 roku.

Przełom nastąpił w piątą rocznicę uprowadzenia Olewnika. 27 października 2006 roku, podczas przesłuchania na policji „pękł” Sławomir Kościuk. Przyznał się do zbrodni i wskazał miejsce zakopania ofiary.

Fakty były makabryczne. Krzysztof Olewnik był trzymany na działce Franiewskiego, a ostatnie dni życia spędził w silosie, specjalnie wybudowanym na zakupionej przez bandytów działce koło wsi Różan w pow. Maków Mazowiecki.

Tam właśnie, jeszcze za jego życia, pojawili się policjanci poszukujący Ireneusza Piotrowskiego, który został złapany na jeździe po pijanemu. Gdyby weszli na posesję, rzuciłby im się w oczy właz do silosu.

Jednak ta wizyta policji przyspieszyła podjęcie przez Franiewskiego decyzji: kazał Kościukowi i Robertowi Pazikowi, nocnemu stróżowi z Drobina, zamordować Krzysztofa i zakopać go na leśnej polanie.

Podczas procesu w Płocku Kościuk sypał swoich wspólników, licząc na nadzwyczajne złagodzenie kary. Dostał jednak dożywocie, tak jak i Robert Pazik. Miał jednak nadzieję na zmianę wyroku podczas apelacji. Czemu więc popełnił samobójstwo?

Śmierć Pazika w płockim więzieniu wywołała kolejną falę spekulacji dotyczącą domniemanych zleceniodawców zbrodni. Taką tezę podtrzymuje Włodzimierz Olewnik twierdząc, że nad głowami prymitywnych bandziorów stał ktoś mocniejszy.

Z kolei TVN wraca do samobójstwa Franiewskiego upowszechniając informację, że kamera w jego jednoosobowej celi przestała działać dzień wcześniej, a on sam był pod wpływem narkotyków i alkoholu.

Luiza Sałapa, rzecznik służby więziennej zaprzecza, jakoby monitoring w celi nie był sprawny. Przy okazji ujawnia, że tego dnia Franiewski był przesłuchiwany przez Centralne Biuro Śledcze na komendzie policji, a powiesił się w nocy.

Zdaniem naszego informatora - więziennika, obecnie nie ma możliwości, by ktoś pomógł przestępcy popełnić samobójstwo w jednoosobowej, dobrze strzeżonej celi. Mógł on natomiast być wcześniej „nakarmiony” środkami odurzającymi.

Franiewski powiesił się w celi na nitkach wyprutych z bandażu, który miał założony na nodze. Najpierw głowę owinął ręcznikiem i przywiązał rękę do kraty tak, aby kamera umieszczona w rogu sufitu pokazała, że leży bezpiecznie na pryczy.

W dniu popełnienia samobójstwa CBŚ przedstawiła mu wyniki śledztwa i zeznania wspólników, które pogrążały go i nie dawały szans na wyrok mniejszy niż dożywocie. Szykowany był akt oskarżenia. Czy wybrał inne wyjście niż proces?

Temat wzbudził emocje medialne do tego stopnia, że z rodziną Olewników zamierza spotkać się minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Zaś jego poprzednik Zbigniew Ziobro domaga się powołania komisji śledczej.

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Olsztyn24