Olsztyn24

Olsztyn24
23:09
10 grudnia 2025
Danieli, Bogdana

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

NGO

BWA

MBpG

MWiM

MBP

WBP

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Tadeusz Iwiński | 2014-07-21 00:06

Druga tragedia pasażerów malezyjskiego samolotu

Olsztyn
 

Gorzkie przysłowie malajskie głosi, że „Gdy tonie dżonka rekiny się cieszą”. Przyszło mi ono na myśl 8 marca, gdy samolot z Kuala Lumpur do Pekinu, rejs MH370, z 239 osobami na pokładzie, zaginął bez wieści i do dziś nie wiadomo, co się stało. O drugiej tragedii wiemy więcej. Także Boeing malezyjski, lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur (rejs MH17) z 298 osobami, został strącony w miniony czwartek, prawdopodobnie omyłkowo (wzięty za ukraińską maszynę transportową), rakietą ziemia-powietrze typu „Buk„” (SA-11) produkcji rosyjskiej, wystrzeloną z terenu kontrolowanego przez separatystów w obwodzie Donieckim, na wschodzie Ukrainy.

Wśród ofiar jest duża grupa dzieci, w tym niemowlęta, a najwięcej obywateli to Holendrzy. Wielu z nich udawało się na konferencję naukową poświęconą walce z AIDS w Melbourne, bo stolica Malezji to (obok Singapuru) popularny punkt przesiadkowy na szlaku Europa-Australia. Jako wieloletni przewodniczący Polsko-Malezyjskiej Grupy Parlamentarnej dodam, że Malaysia Airlines, założona w 1947 r., to dobra linia lotnicza, mająca 2 razy więcej maszyn niż nasz LOT, współpracująca z sojuszem SKY Team, stworzonym ponad 10 lat temu m.in. przez KLM i Air France. Sam kilkakrotnie korzystałem z jej usług i to nie tylko na trasie właśnie z Amsterdamu do Kuala Lumpur, lecz udając się do Kota Kinabalu - stolicy jednego z 13 stanów Malezji - Sabahu, położonego już (obok Sarawaku) na Borneo (Kalimantanie).

To wydarzenie ze zrozumiałych powodów wstrząsnęło światową opinią publiczną. Trudno jednoznacznie ocenić, jakie będą jego reperkusje międzynarodowe, ale trudno je przecenić. Z pewnością wzrośnie zainteresowanie toczoną de facto wojną domową we wschodniej Ukrainie i narastającym konfliktem rosyjsko-ukraińskim, który ostatnio znalazł się trochę w cieniu nowej odsłony starego konfliktu izraelsko-palestyńsko-arabskiego.Może wzmóc się presja na Rosję, która dostarcza separatystom uzbrojenia i wyraźnie (choć nieoficjalnie) ich wspiera. Realne są nowe sankcje wymierzone w Kreml, zwłaszcza północnoamerykańskie i unijne. Ale nie da się też wykluczyć, po okresie pewnego uspokojenia, intensyfikacji walk miedzy separatystami i armią ukraińską, których ofiary są już do tej pory bardzo liczne.

Obecnie najpilniejszą kwestią jest przeprowadzenie obiektywnego, międzynarodowego śledztwa, najlepiej pod auspicjami ICAO (Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego) oraz nieskrępowany dostęp ekspertów do miejsca katastrofy. Za tym opowiedzieli się przywódcy licznych państw i Sekretarz Generalny ONZ. Dobrze, iż takie stanowisko znalazło się też we wspólnym oświadczeniu szefów dyplomacji USA i Rosji - Johna Kerry’ego i Siergieja Ławrowa. Kilkugodzinny dostęp do szczątków samolotu mieli już eksperci OBWE. Ciekawostkę stanowi to, że szczątki te znajdują się niedaleko miasta Thorez. Jego nazwa (jak to często zdarzało się w byłym ZSRR) pochodzi od przywódcy francuskich komunistów, po wojnie ministra i wicepremiera Maurice’a Thoreza, który w 1964 r. zmarł nagle w trakcie rejsu statkiem wycieczkowym po Morzu Czarnym.

Znaczenia i skali ostatniej tragedii nie umniejsza fakt, że także w przeszłości mieliśmy do czynienia z sytuacjami zestrzelenia samolotów pasażerskich. Zarówno przez przypadek, jak i świadomie, by przypomnieć tylko strącenie przez radziecki myśliwiec w 1983 r. południowokoreańskiego samolotu, który naruszył przestrzeń powietrzną ZSRR w rejonie Sachalina, czy trafienie w 1988 r. przez rakietę wystrzeloną z pokładu amerykańskiego niszczyciela w maszynę irańską w strefie Zatoki Perskiej. Ostatni taki casus miał miejsce 13 lat temu, gdy w trakcie ćwiczeń ukraińskiej armii na Krymie zestrzelono samolot rosyjskiej kompanii Sibir.

Obie niedawne tragedie nieuchronnie zwracają naszą uwagę na samą Malezję - ciut większy od naszego, 30-milionowy kraj, dynamicznie rozwijający się gospodarczo. Ten region świata był plastycznie opisywany jeszcze przez Józefa Conrada-Korzeniowskiego. W trakcie wizyty w Polsce w 2003 r. jednego z najwybitniejszych polityków w historii Malezji, długoletniego szefa rządu Mahatira ben Saleha podpisano kontrakt na dostawę dla sił zbrojnych tego państwa specjalnie przygotowanych 48 czołgów typu Twardy. Z kolei od paru lat coraz większa liczba młodych Malezyjczyków studiuje nad Wisłą, głównie (po angielsku) medycynę.

Przywołane na początku malajskie powiedzenie może mieć według mnie jeszcze jedno odniesienie. Otóż chodzi o to, aby ta ostatnia tragedia pasażerów lotu MH17 nie była wykorzystywana i nadużywana przez jakiekolwiek „rekiny” polityczne. Ani w układzie międzynarodowym ani wewnętrznym. A to może swoiście grozić. Wspomnę jedynie o już dostrzegalnej próbie szukania paraleli między tym dramatem zestrzelenia maszyny malezyjskiej nad wschodnią Ukrainą, a katastrofą polskiego samolotu prezydenckiego 4 lata temu pod Smoleńskiem. Tymczasem, jak mówi się po niemiecku, „Alle Gleichnisse hinken” - „Wszelkie analogie zawodzą”.

Tadeusz Iwiński

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Olsztyn24