Olsztyn24

Sukces ubiegłorocznego zlotu pojazdów, które królowały na polskich drogach w okresie PRL-u, skłonił organizatorów imprezy - Stowarzyszenie TrabiEkipa Warmia i Mazury - do jej powtórzenia w tym roku. Dzisiaj (1.06) więc Olsztyn przeżył najazd wiekowych już trabantów, fiatów, skód, moskwiczów, ale także mercedesów, volvo czy ferrari. Mieszkańcom Olsztyna zaprezentowały się pojazdy uczestniczące w trwającym od wczoraj II Olsztyńskim Zlocie Miłośników Pojazdów PRL.

Pierwsi uczestnicy zlotu pojawili się w zlokalizowanej w Łęguckim Młynie bazie zlotowej już wczoraj. Dzisiaj przed południem stawili się na zbiórce pod Halą Urania. Dołączyło do nich kilkadziesiąt innych pojazdów, które w zlocie nie uczestniczą, ale przyjechały z różnych miast w Polsce (od Katowic po Białystok) do Olsztyna, by wziąć udział w kulminacyjnych wydarzeniach imprezy - paradzie ulicami miasta i prezentacji pojazdów na Starym Mieście.

Szacuje się, że w tej części zlotu wzięło udział około 50 pojazdów - samochodów, motocykli i motorowerów. Oglądających było wielokrotnie więcej, przecisnąć się między wiekowymi, ale znakomicie utrzymanymi pojazdami nie było łatwo.

- Tak duże zainteresowanie reliktami PRL-u nie dziwi, bo ludzie mają dość plastikowej tandety, chętnie wracają też do przeszłości, do czasów swojej młodości. Bo jakby na to nie patrzył, dla tych, którzy urodzili się w latach PRL-u to jest taka podróż sentymentalna - powiedział nam Bartosz Gołębiowski, prezes Stowarzyszenia TrabiEkipa Warmia i Mazury, szef organizatorów zlotu. - Wydaje mi się, że ludzie chcą do tego wracać - dodał.

Wśród eksponowanych pod Uranią i na Starym Mieście pojazdów najwięcej było trabantów. I to właśnie trabant z 1966 roku był najstarszym „uczestnikiem” zlotu.

- Ten trabant przyjechał do nas z Białegostoku - wyjaśnia Bartosz Gołębiowski. - Ma jeszcze takie elementy wyposażenia, których w innych zachowanych pojazdach tej marki nie można już spotkać, na przykład prostokątne liczniki prędkości. Unikatowy jest też egzemplarz tarpana, polskiego samochodu rolniczego, którego na drogach już raczej nie spotkamy. A do nas przyjechał.

Z Gdańska przyjechała natomiast inna ciekawostka zlotu - trabant „militarny”. Pomalowany w ochronne barwy pojazd w dawnej armii NRD najprawdopodobniej służył jako pojazd łączności.

Największym zainteresowaniem publiczności cieszyła się jednak milicyjna nyska, na co dzień garażująca w podolsztyńskim gospodarstwie agroturystycznym „Ziołowa Dolina”. Jej załogę stanowili panowie w milicyjnych uniformach. Wielu oglądających chciało wejść do kabiny tego bardzo rozpowszechnionego kiedyś milicyjnego radiowozu, a jeszcze więcej chciało mieć fotografię na jego tle, najlepiej z załogą.

- To jakiś chichot historii. Kiedyś na widok takiego radiowozu się uciekało, teraz wszyscy się do niego pchają - skomentowała jedna z pań przyglądających się nysce.

Wśród wiekowych eksponatów na czterech kółkach przechadzał się również prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz. Dłużej zatrzymał się obok fiata 126p.

- Podobnie jak duża grupa Polaków, ja też mam sentyment do tego samochodu - powiedział prezydent. - 7-letni fiat 126p był moim pierwszym samochodem. Potem, gdy pracowałem na kontrakcie za granicą, żona kupiła nowego fiacika. Dopiero później przesiedliśmy się do mazdy.

Słów zachwytu i nostalgii pod Uranią i na Starym Mieście słyszeliśmy dziś wiele.

- To piękne, fascynujące, że ci ludzie mają gdzieś pochowane, zapieczętowane te pojazdy i wyciągają je tylko na sezon - stwierdził Bartosz Gołębiowski, sam będący właścicielem wiekowego trabanta. - Pucują je, dbają o nie. Często takie osoby mają po dwa-trzy egzemplarze takich zabytkowych pojazdów. Tych ludzi trzeba „wyciągać na świat” i pokazywać jaką mają piękną, fantastyczną pasję.

Już dziś organizatorzy zapowiedzieli, że będą kolejne zloty „reliktów PRL-u” w Olsztynie.