Olsztyn24

Olsztyn24
08:57
18 grudnia 2025
Bogusława, Gracjana

szukaj

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

NGO

BWA

MBpG

MWiM

MBP

WBP

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

Tadeusz Iwiński | 2011-11-30 12:30
Agencja Moody’s zastąpiła Pytię

Odważne wystąpienie Radosława Sikorskiego

Olsztyn
 

„Bardzo późno zdobywamy się na odwagę wiedzenia tego, co wiemy” - pisał kiedyś Albert Camus. Ta ponadczasowa refleksja sprawdza się szczególnie obecnie, w epoce globalizacji, gdy bodaj najważniejszą kategorią jawi się współzależność, ale równocześnie nie brak w skali Europy i całego świata zamieszania, a nawet chaosu (nie tylko pojęciowego). Wyraźnie odczuwa się przy tym niedostatek niebanalnego myślenia, a zwłaszcza działania - mimo obfitości zupełnie nowych wyzwań.

Piszę to w kontekście niektórych reakcji w Polsce - w tym tak kuriozalnych, jak domaganie się dymisji, a nawet postawienia przed Trybunałem Stanu - na przemówienie ministra Sikorskiego w Towarzystwie Polityki Zagranicznej w Berlinie, w którym zaapelował do Niemiec o ratowanie strefy euro i przedstawił (jak rozumiem w imieniu dość pasywnej dotychczas polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej) propozycje osiągnięcia - jakościowo nowego poziomu unijnej integracji. Niemal wszyscy mają świadomość największego w dziejach UE kryzysu finansowo-gospodarczego i niedostatecznych dotąd kroków na rzecz jego przezwyciężenia oraz wyciągnięcia właściwych wniosków na przyszłość. Grozi przecież m.in. spełnienie się czarnej wizji gen. de Gaulle’a mówiącego dawno temu, że: „Sen o zjednoczonej Europie nie ma żadnych widoków na realizację - z twardych jajek nie robi się omletu”.

Nic więc dziwnego, iż - jak rzadko kiedy - wystąpienie szefa polskiej dyplomacji znalazło się np. na czołówce „Financial Times’a”, a w środku numeru zamieszczono obszerne jego fragmenty z wybitym tytułem: „Obawiam się mniej potęgi Niemiec niż ich bezczynności”. Generalnie zostało ono potraktowane jako ważny i odważny głos w trwającej debacie o przyszłości Unii, z wieloma konkretnymi, śmiałymi (w kilku przypadkach - już wcześniej zgłaszanymi) pomysłami. Przy okazji znamienne, że aż 82% Polaków akceptuje dziś naszą obecność w UE, ale tylko 35% sądzi, iż Wspólnota skutecznie poradzi sobie z kryzysem.

Radosław Sikorski to nie bohater mojej „bajki”. Licencjat Oxfordu, o dostrzegalnych skłonnościach narcystycznych, jako wiceminister w rządzie Jana Olszewskiego - z uporem godnym lepszej sprawy - długo nie chciał przyznać się do posiadania również obywatelstwa brytyjskiego. Okazał się w jakiejś mierze konwertytą politycznym, gdy po pracy jako minister obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego wezwał później do „dożynania” PiS-owskich watah. Szereg razy krytykowałem go np. za porównanie Gazociągu Północnego do paktu Ribbentrop - Mołotow, za nierealną ocenę sytuacji w Afganistanie (który zna przecież dobrze z autopsji), czy za nadmierny „wyścig” do rozmieszczenia w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej.

Na szczęście w późniejszym czasie przyszła znacznie lepsza faza działalności-Partnerstwo Wschodnie, śmiałe (choć bez efektu) inicjatywy wobec Białorusi, tworzenie instytucji dialogu i współpracy z Rosją, czy rychłe uruchomienie strefy małego ruchu z Obwodem Kaliningradzkim. I bez wątpienia w tym zbiorze plasuje się wystąpienie w Berlinie. Zupełnym zbiegiem okoliczności dwa dni wcześniej wypowiadałem się bardzo podobnie na posiedzeniu w Sejmie kierowanego przez Leszka Millera Instytutu Europejskiego, będącego think-tankiem SLD. Mówiłem wprost, że bez bez większej integracji Unii, pójścia - toutes proportions gardees - w kierunku Stanów Zjednoczonych Europy, UE może w przyszłości wypaść z grona głównych sił decydujących o kształcie naszego globu. Może przecież dojść do tego, iż w praktyce zamiast 67, G8 czy G20 powstanie po prostu G2: USA-Chiny, przy rosnącej roli kilku innych centrów światowych, np. Indii.

Generalnie więc zgadzam się z Sikorskim, który na szczęście - inaczej niż Rostowski - nie straszy jakąś „wojną”, a mówi o niektórych propozycjach mogących być rozpatrzonymi nawet już na zbliżającym się szczycie Unii 9 grudnia br. Z pewnością nie obędzie się bez wzmożonej kontroli fiskalnej, szczególnie przy tworzeniu budżetów państw członkowskich UE i bez wprowadzenia zapisów konstytucyjnych (mają je dotąd tylko RFN i Polska, w art. 216), regulujących poziom państwowego długu publicznego. Jest możliwe, że jednak Niemcy przystaną na emisję obligacji, które umożliwiałyby krajom eurolandu dzielić się odpowiedzialnością za swój dług (np. w wariancie do poziomu 60% PKB). Postulat zmniejszenia liczby komisarzy do 15 pojawił się już przy propozycji Traktatu Konstytucyjnego.

Tezy szefa polskiego MSZ-u wymagają poważnej dyskusji, także na forum Sejmu. Trochę szkoda, iż nie doszło do niej wcześniej. Rząd nie przedstawił też dotychczas planu dochodzenia naszego kraju do strefy euro-być może po „sparzeniu się” premiera, który na łapu capu trzy lata temu na forum w Krynicy zapowiedział, iż znajdziemy się w niej w 2011 r. Nie wiem, czy realistyczna jest zapowiedź, że w tej kadencji doprowadzimy do wypełnienia kryterium z Maastricht. Z kolei prezydent Komorowski kilka dni temu w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” stwierdził, iż „Powinniśmy przyjąć euro, gdy cała strefa będzie uzdrowiona”. Według mnie to zbyt defensywne podejście, a (naturalnie po spełnieniu warunków) powinniśmy raczej to uczynić wówczas, gdy szanse będą większe niż ryzyko. I ponadto wciąż dziwi milczenie w sprawie potrzeby wycofania się Polski z tzw. Protokołu Brytyjskiego.

I na koniec - wyjaśnienie tytułu niniejszego wpisu na blogu. Wtorkowy (29.XI) „Le Monde”, który czytałem przy okazji parogodzinnego pobytu w Paryżu, na pierwszej stronie - piórem słynnego karykaturzysty Plantu - zamieścił rysunek przedstawiający chaos w Unii Europejskiej, nie tylko w odniesieniu do Grecji. Puentę stanowią „dymki” z napisami: „Przedtem była Pytia” „Teraz mamy Moody’s”. Właśnie ta jedna z trzech największych na świecie agencji ratingowych podważyła dopiero co wiarygodność planów ratunkowych, przygotowywanych w Berlinie i Paryżu, dopuszczając możliwość rozlania się kryzysu na cały świat. Tym bardziej trzeba szukać odważnych rozwiązań temu przeciwdziałających.

Tadeusz Iwiński

R E K L A M A
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
Olsztyn24