Olsztyn24

Olsztyn24
15:32
23 maja 2024
Emilii, Iwony

szukaj

R E K L A M A
banner

Ludzie

Polityka

Finanse

Inwestycje

Transport

Kultura

Teatr

Literatura

Wystawy

Muzyka

Film

Imprezy

Nauka

Oświata

Zdrowie

Bezpiecz.

Sport

Bez barier

Wypoczynek

Religia

Personalia

NGO

BWA

FWM

MBpG

MWiM

MBP

WBP

OPiOA

T.Jaracza

Co?Gdzie?

Wideo

Galeria

waclawbr | 2007-08-17 23:57

Wodny patrol Straży Miejskiej

Olsztyn
Straż Miejska na wodzie | Więcej zdjęć »

Na wspólną ze strażnikami miejskimi służbę na Jeziorze Krzywym umówiłem się na przystani przy Plaży Miejskiej w Olsztynie.

Na miejscu byłem kilkanaście minut przed umówioną godziną 10. Był słoneczny, sierpniowy dzień, chociaż temperatura powietrza, 17-18 stopni, nie zachęcała do kąpieli. Na plaży pusto. Mimo tego grupa ratowników WOPR przygotowywała się do wypełniania swoich zadań, jak w każdy letni dzień. Na tafli jeziora niewiele jednostek pływających - zapewne z powodu zbyt wczesnej pory. Korzystając ze spokoju na kąpielisku, kilku wędkarzy oddawało się swojej pasji - łowieniu ryb.

Przy molo na przystani oczekiwał przycumowany ponton z napisem „Straż Miejska”, z dobrej jakości 60-konnym silnikiem i oprzyrządowaniem właściwym dla pojazdów uprzywilejowanych. Sprzęt ten niewątpliwie mógłby wzbudzić zazdrość niejednego motorowodniaka.

Kilka minut po dziesiątej pojawia się dwójka strażników. Byłem uprzedzony, że dowódcą patrolu jest kobieta - Iwona Lender, znakomity wodniak i strażnik miejski. Jednakże przyznać muszę, że „deczko” byłem zaskoczony, ujrzawszy filigranową osóbkę o upiętych w koński ogon kręconych błąd włosach. Kto by przypuszczał, że to drobne (bez obrazy Pani Iwono - ale przyrównuję do swoich 110 kg żywej wagi i 185 cm wzrostu) dziewczę, jako jedyny strażnik miejski w Olsztynie posiada uprawnienia zawodowego motorowodniaka, ma uprawnienia ratownika WOPR i ratownika medycznego? Czapki z głów - panowie!

Pani Iwonie towarzyszył Mariusz Wiercioch, młodszy strażnik miejski z półtorarocznym stażem w gdańskiej i olsztyńskiej Straży Miejskiej. Dla porządku dodać należy, że pani Iwona Lender pracuje w straży miejskiej od roku i również jest młodszym strażnikiem. Na pontonie ratowniczym Straży Miejskiej pływa już drugi sezon.

- Jedziemy prosto z komendy, gdzie o 10. mieliśmy odprawę przed służbą - tłumaczy pani Iwona, patrząc na zegarek, którego wskazówki wskazywały kilka minut po 10.

Strażnicy pakują na ponton sprzęt ratowniczy, montują panel sterowniczy sondy i ruszamy. Za sterem oczywiście pani Iwona. Pan Mariusz dopiero w tym roku ma szansę zdobycia odpowiednich uprawnień stermotorzysty na kursie w Giżycku. Ale póki co, jedynym „woźnicą” na tym wozie może być tylko pani Iwona.

Płyniemy wolno, wzdłuż plaży miejskiej, w kierunku „Novotelu”. Chętnych do kąpieli nie widać, jachtów też jak na lekarstwo. Zapowiada się spokojna służba. Jest czas na rozmowę.

- W tym roku nikt się dotychczas nie utopił w Jeziorze Krzywym i mamy nadzieję, że tak będzie do końca sezonu - mówią strażnicy. - Mimo nie najlepszej pogody w tym roku i mniejszej niż zwykle liczby jachtów na jeziorze, nie brakowało sytuacji kryzysowych. Pamiętamy np. zawody w triatlonie, które zabezpieczaliśmy. Niektóre osoby nie mogły z wyczerpania dopłynąć do mety, trzeba było im pomagać, by się nie potopiły. Były też wywrotki jachtów spowodowane zdradliwymi podmuchami wiatru. W wielu przypadkach pomagaliśmy stawiać takie jachty, ale były też takie sytuacje, że żeglarze nie chcieli naszej pomocy.

Pani Iwona przytacza przykłady, gdzie żeglarze-mężczyźni nie chcieli skorzystać z pomocy przy stawianiu wywróconych jachtów, gdy zobaczyli, że oferującą pomoc jest strażniczka-kobieta. Inni znów, widać że bez doświadczenia żeglarskiego, chcieli przewrócone do góry dnem jachty holować do przystani. Niekiedy długo trzeba było tłumaczyć, że może to spowodować złamanie masztu, ze względu na zbyt płytkie jezioro.

- Jezioro Krzywe nie jest zbyt głębokie. Przeciętnie kilkanaście metrów, chociaż na tzw. trzecim akwenie przy Osiedlu Likusy znaleźliśmy miejsce o głębokości ponad 43 metrów - mówi pani Iwona. Płyniemy w tamto miejsce, ale udaje się nam „jedynie” znaleźć wskazywaną przez sondę głębokość 41,9 metra.

- Naszą służbę na jeziorze koordynujemy z policją - tłumaczą strażnicy. - Zawsze na wodzie jest nasza albo policyjna motorówka. W każdym czasie na jeziorze jest też motorówka WOPR - dodają. - Nasz sezon trwa od 1 maja do 30 września. Przeważnie pływamy 8 godzin, ale niekiedy trzeba zostać dłużej, szczególnie, gdy zabezpieczamy zawody na jeziorze. Jak każdego roku, również w tym bardzo pracowity będzie dla nas wrzesień. Wtedy rozgrywa się najwięcej regat.

Płyniemy wzdłuż brzegu. Na plaży przy Słonecznej Polanie kąpie się kilka osób, ale nad ich bezpieczeństwem czuwają ratownicy WOPR. Nic tu po nas. Płyniemy dalej. Dopływamy do Likus, też żywej duszy na wodzie. Jedynie obserwacja kormoranów urozmaica monotonny rejs. Wpływamy na ostatnią część jeziora przy Łupstychu, zwaną umownie przez strażników akwenem 4.

- Jak szybko może płynąć ta łódź? - pytam przekornie. - Trudno powiedzieć, licznika nie mamy, ale niech się pan trzyma - odpowiada pani Iwona i daje gaz „do dechy”. Teraz rozumiem, dlaczego załoga łodzi po wejściu na pokład ściągnęła czapki i solidnie je przymocowała do burt. W kilkanaście sekund, no... może kilkadziesiąt, byliśmy w Łupstychu. Ech, co za przeżycie... Jak na ślizgaczu, a to przecież tylko ponton.

Potem już spokojnie wróciliśmy do przystani, po drodze obserwując zajęcia szkółki żeglarskiej i nieliczne jednostki pływające i ich załogi.

Odrobinę emocji przeżyliśmy w rejonie miejskiego mola. W porze naszego powrotu „do bazy” (ok. 13.) na jeziorze pojawiło się kilka żaglówek. Jedna z nich, klasy Omega, zachowywała się jednak dość dziwnie, na co wszyscy zwróciliśmy uwagę. Na pokładzie siedziało kilka osób, w tym dzieci. Widać było, że sternik dopiero uczy się żeglarskiego rzemiosła.

- W rejonie, gdzie pływa ta żaglówka jest bardzo niebezpiecznie. Jachty wypływają ze spokojnych przystani i w tym rejonie dostają najczęściej silny podmuch wiatru - tłumaczy pani Iwona. - Jak sternik jest niedoświadczony, jacht może się przewrócić.

Tym razem, po jeszcze kilku dziwnych zwrotach, Omecha wyrównała kurs, a my mogliśmy spokojnie dobić do przystani. Na tym zakończyła się moja przygoda z motorowodniactwem a.d. 2007. Ja wróciłem do roli szczura lądowego, a moi partnerzy z wodnego patrolu, po krótkiej przerwie, wypłynęli na jezioro.

Z D J Ę C I A
Olsztyn
Olsztyn
Olsztyn
Olsztyn
Olsztyn
Olsztyn
Olsztyn
Olsztyn
Olsztyn
F I L M Y
Olsztyn
Patrol Wodny Straży Miejskiej w Olsztynie
button
17-08-2007
UWAGA: W związku z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego z dniem 25 maja 2018 r. Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z dnia 27 kwietnia 2016 r. nr 2018/679 (RODO) informujemy, że wyłączyliśmy możliwość komentowania artykułów w serwisie Olsztyn24. Wszystkie dotychczasowe komentarze wraz z danymi osobowymi komentujących zostały usunięte. Osoby chcące wypowiedzieć się na prezentowane na naszych łamach tematy zapraszamy do komentowania na naszym profilu facebookowym oraz kanale YouTube.
R E K L A M A
Pracuj.pl
Olsztyn24