Olsztyn24

W Pierogarni Bruner, gdzie znalazł się olsztyński sztab wyborczy Prawa i Sprawiedliwości, ostatnie minuty przed ogłoszeniem wyników sondażowych wyborów do Sejmu i Senatu odliczano z wielkim napięciem. Przybyli prawie wszyscy startujący z olsztyńskiej listy. Punktualnie o godzinie 21. nadzieja na sukces zamieniła się w pełne rozczarowanie. Nie tego oczekiwano!

Sytuacji nie poprawiło stwierdzenie, że partia ta osiągnęła ponad 30 procent poparcia i wprowadziła więcej osób do parlamentu niż w ubiegłej kadencji. Nastroje były minorowe. Dyskusje też niezbyt ożywione. Entuzjastycznie jedynie przyjęto telewizyjną wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS. Słuchacze nagrodzili go oklaskami i to zarówno na wizji, jak i w Pierogarni.

Pierwsze komentarze były bardzo ostrożne. Pytani wyrywkowo kandydaci i sympatycy PiS wypowiadali się z dużą dozą dystansu. Uważali, że trzeba jeszcze poczekać na rzeczywiste wyniki wyborów, gdyż głosy dopiero są liczone. O koalicjach też na razie nie chcieli mówić.

- Myślę, że ten sondaż będzie się różnił od wyników ostatecznych na naszą korzyść. Co do tego, że różnica się zmniejszy, to jestem pewien - powiedział Jerzy Szmit, prezes PiS w okręgu olsztyńskim. - Natomiast to, co już możemy odczuwać, to to, że w piątek przed wyborami zwolniono szereg naszych kandydatów. I to jest najgorsza prognoza, jaka dla Polski może być. To oznacza, że my do końca nie żyjemy w państwie demokratycznym, w którym przestrzegane są elementarne normy, nawet walki wyborczej. Jeżeli człowieka, który startuje z listy Prawa i Sprawiedliwości zwalnia się z pracy, łącznie z jego współpracownikami, to jest niestety bardzo zła tendencja.

Na pytanie o wysoki wynik Ruchu Palikota Jerzy Szmit odpowiedział, że jest zawsze taka grupa osób, które zwykle głosują „na afery”. To takie głosy przeciwko wszystkim i temu, co się dzieje. To rodzaj protestu, gdyż w Polsce nie ma innej możliwości zaprotestowania. Ci więc, którzy protestują przeciwko wszystkim i wszystkiemu, skupili się wokół Ruchu Palikota.

- Myślę, że to nie do końca są dokładne dane. Spokojnie można poczekać na właściwe wyniki - stwierdziła Bożena Ulewicz, kandydatka na posłankę z listy PiS. - Sądzę, że wynik bardziej się spłaszczy, choć nie ma wątpliwości, że jest to wygrana Platformy Obywatelskiej. Przyjmuję ją z głębokim przygnębieniem, ponieważ nie wróży to nic specjalnie dobrego dla tego kraju. Wysoki wynik Palikota to dla mnie druzgocząca klęska. Ale ja jestem przyzwyczajona. To jest właśnie mentalność naszego społeczeństwa. Nie będę tego oceniała. Przeżyłam w tym województwie wygraną Tymińskiego i to jest podobna reakcja. Wynik zaskakujący, mój Boże, ale wypadki chodzą po ludziach. Ludzie lubią się bawić i robią czasem coś dla przysłowiowych jaj.

Podobne obserwacje co do wyniku miała Iwona Arent, posłanka PiS minionej kadencji, walcząca w tych wyborach o utrzymanie mandatu.

- Tak naprawdę nie wiadomo, czy te wyniki w rzeczywistości się potwierdzą. Jeśli się potwierdzą, to cóż. Taka jest demokracja. Być może Polacy jeszcze taką wizję Polski widzą. Natomiast mnie zastanawia tak wysoki wynik Palikota. Bardzo prawdopodobne, że jeżeli sondaże sprawdzą się, to będzie koalicja PO z Ruchem Palikota. Nie będzie to dobre dla Polski. Tak uważam. Różnie może być w przyszłości. Nasze życie nie może być tak traktowane i nie można dokonywać wyborów dla jaj. To jest smutne - podsumowała Iwona Arent.

Atmosfery nie poprawił pełny bufet, gdzie można było zjeść kolację i napić się kawy, herbaty czy soków.

Pełne wyniki wyborów będą znane za kilkadziesiąt godzin. Wtedy też będzie wiadomo, ile mandatów przypadnie PiS w naszym regionie.